W Silesia City Center znajduje się bawialnia. Pisałam kiedyś o tym miejscu, ale od tego czasu zmienił się właściciel, więc i sam obiekt również. Teraz mamy Bajkowy Labirynt. I niestety jest to najgorsza bawialnia, w jakiej byłyśmy dotychczas.. Nie piszę negatywów zbyt często, ale to miejsce aż się prosi o wskazanie dość potężnych niedociągnięć.
Wyposażenie dość ubogie i chaotyczne. Mamy konstrukcję wspinaczkową, zjeżdżalnię pontonową i trampoliny. Jest ekran dotykowy z grami, chociaż dzieci próbowały i średnio im szło, bo ekran nie reagował jak należy..
Zjeżdżalnia pontonowa to jest jakaś pomyłka. Owszem, fajnie wygląda. Owszem szybko się jedzie. Niestety cała reszta jest niedopracowana. Zacznę od tego, że ponton jest masakrycznie ciężki. W praktyce oznacza to, że dzieci, które się na sali bawiły nie były wstanie wciągnąć go na górę. Próbowali chłopcy po trasie, ale zjeżdżali. Próbowali po schodach, ale uginali się pod ciężarem i błagalnym wzrokiem szukali na sali dorosłego, który by pomógł. Moje dziecko nie dało rady pokonać pierwszego stopnia i przyznam, że ja jej ponton kilka razy wniosłam, ale nie było to przyjemne – dmuchane schody i mało miejsca. Na dodatek na sali miałam dwoje dzieci, więc jak wdrapywałam się na zjeżdżalnię musiałam zostawić oboje na dole z nadzieją, że młodsze niczego nie zmajstruje w tym czasie. Niestety ponton nie ma specjalnie gdzie wyhamować – zjeżdżalnia kończy się dość gwałtownie na bandzie, a wejście/wyjście jest właśnie w tym miejscu, więc pilnować dzieci, żeby przypadkiem nie weszły gdy ktoś zjeżdża, bo może skończyć się kontuzją, bo wejście nie jest zabezpieczone.
Sam zjazd bardzo fajny, dziecko zadowolone, mamusia już mniej, bo od wystającego fragmentu pontonu (zamek błyskawiczny w środku?) w getrach mała zrobiła sobie przepiękną dziurę. Getry nie do uratowania. Oczywiście jak zwróciłam obsłudze uwagę, że ponton jest źle zabezpieczony, pani wzruszyła ramionami, po czym przyjęła postawę bojową i odrzuciła moje zażalenie tekstem, że nikomu się wcześniej nic nie stało, więc o co mi chodzi. A wystarczyło przeprosić, wyrazić ubolewanie – przecież nie prosiłam o dożywotni karnet w ramach zadośćuczynienia, o nic nie prosiłam, zwróciłam jedynie uwagę.. Zatem obsługa – słabo.
W sali jest palma-karuzela. Z uwagi na ilość miejsca, ustawiona dość centralnie. Atrakcja jakich mało w innych salach i być może bardzo dobrze. Karuzela nie jest zasilana, napędzana jest bowiem siłą nóg dzieciaków, które rozpędzają się biegnąc dookoła i wskakując na wiszące piłki. Gdyby miejsca było więcej, nawet fajna zabawa dla starszych dzieci, a tak, w pobliżu kojca dla maluchów, pomyłka. Moje dziecko było TYLKO raz prawie stratowane i to uważam za sukces.
Mamy w sali ciekawie wyglądającą atrakcję w postaciwyścigu samochodów zasilanych siłą mięśni, tj. elektryczne rowerki podłączone do autek, gdzie trzeba pedałować, aby autka rozpędzić. Pomysł rewelacja. Atrakcja nieczynna.
Obok niej mamy stanowisko z magicznym piaskiem. Uwielbiamy magiczny piasek, nie ukrywam, ale na sali? Dzieci rozsypywały go na lewo i prawo, po czym piasek przyklejał się do skarpetek, a razem z nimi przenosił się na resztę sali. Całkowicie nieprzemyślane. Że nie wspomnę, że dziecko w tych skarpetkach musi wrócić do domu, więc założyć buty – zalecam drugie skarpetki na zmianę. Obok stoiska mamy oczywiście regał oferujący zakup piasku, ale ceny, że ujmę delikatnie, dość wygórowane..
Jeśli chodzi o atrakcje dla mniejszych gości, niewiele. Jest kojec z bezpiecznymi klockami i piłeczki. Jest też zachęcająco wyglądająca ściana ze zwierzakami i przyciskami, których naciśnięcie powoduje wydobycie się dźwięku. Niestety głośnik jest tylko z jednej strony ściany, co przy muzyce z głównych głośników nie pozwalało usłyszeć odgłosów zwierząt poza tym najbliżej. Oprócz tego było kilka zabawek typu mała kuchenka, ale upchnięte gdzieś z boku zjeżdżalni, poustawiane jak leci. Do tego mieliśmy stolik z kredkami, szkoda tylko, że takimi drewnianymi – dziecko latające po sali z kredką? Za swoje ręczę, za cudze już nie mogę..
Był stół do hokeja, dodatkowo płatny, ale to standard w takich miejscach. A zaraz obok niego… przewijak. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Rozumiem, że niemowlak to sam cud miód i malina, każdy by chciał takiego przytulić, ale nie wiem czy każdy by chciał być świadkiem jak mamusia takiemu wyciera pupcię z kupy i taki też pachnący pakunek wyrzuca…no właśnie nie wiem gdzie, ale chyba zabiera ze sobą.. Ale serio, przewijak na sali zabaw? A gdzie jakaś umywalka? Rozumiem, że jak mamusia lub tatuś ubrudzą sobie ręce, to tymi rączkami mają sobie otworzyć drzwi do łazienki, hojnie obdarowując wszystkich zarazkami na klamce?
Na plus, było chyba z 20 foteli do siedzenia, tak więc na pewno jest gdzie odpocząć. Na minus, ciężko się odpoczywa, gdy z głośników dudni hip-hop i najnowsze hity muzyki pop. Uwielbiam muzykę, ale to nawet nie było odpowiednie do miejsca. Muzyka szła z gry Just Dance na Kinecta i to nie tej wersji dla dzieci, gdzie dominuje Disney. Zniosłabym „Mam tę moc” po raz milionowy. Przynajmniej czułabym się jak w bawialni.
Oczywiście bilety nie były najtańsze i wcale się nie zdziwiłam, nie spodziewałabym się niczego innego po takiej miejscówce – lokalizacja w centrum handlowym zobowiązuje. Ale takie pieniądze za to co sala oferuje, to jakiś żart. Wszechobecny chaos, niemiła obsługa, brak bezpiecznych atrakcji dla maluchów, tragiczne atrakcje dla starszych dzieci i darmowy pokaz zmiany pieluch. Ale za to możemy wynieść parę gram piasku za darmo na skarpetach.. Ta sala jest tak niedopracowana, że aż boli. Widać, że właściciel niewiele wie o bawialniach – wydaje się, że zwyczajnie kupił wyposażenie, poustawiał to tu to tam i stwierdził, ok styknie Dla mnie pobyt w bawialni ma jednocześnie zająć czymś dziecko i mi pozwolić odetchnąć – jest tyle atrakcji, że maluch nie chce wisieć na mamusi. Ale pobyt w tym miejscu fizycznie mnie zmęczył – nie mam ochoty tam wracać.
Pełna lista placów zabaw i bawialni, które odwiedziłyśmy tutaj.
Najnowsze komentarze